Wycieczka - Londyn

Jak wspominałam w poprzednim poście, w zeszłym tygodniu wybrałam się z koleżankami z uczelni na 5-dniową wycieczkę do Londynu. Ponieważ, mimo angielskiej pogody, znienawidzonej przez wielu, uwielbiam Wielką Brytanię, decyzję o wyjeździe podjęłam bez najmniejszego wahania. Nie była to moja pierwsza wizyta w UK, ale wcześniej nie mogłam aż tyle czasu spędzić w Londynie.
Wylot miał miejsce w środę z Modlina. Szybka odprawa, bez żadnych kłopotów z dostaniem się na pokład samolotu, bez przeglądania bagażu. Widok z samolotu był niesamowity. Chmury wyglądały jak szczyty gór pokryte śniegiem. Na zdjęciu niestety tak tego nie widać, ale za to na filmiku, który nakręciłam, jest to bardzo widoczne.
Na miejscu byłyśmy, zgodnie z informacją przekazaną przez pilota, pół godziny przed planowanym czasem przylotu.
Po dotarciu do hotelu i rozgoszczeniu się w pokoju, postanowiłyśmy zacząć zwiedzanie. Wybrałyśmy się też do pubu na pyszne angielskie piwko. Jednak zmęczone podróżą i chodzeniem z ciężkimi bagażami w poszukiwaniu hotelu (mimo że hotel był ok 2-3 minuty od stacji metra, na której wysiadłyśmy, trochę się zgubiłyśmy, a nikt z przechodniów nie potrafił udzielić nam dokładnej informacji o tym jest dojść do ulicy, na której hotel się znajduje), dosyć szybko wróciłyśmy do pokoju, by wypocząć przed następnym dniem. 
W czwartek pogoda nie zachwycała, z niewielkimi przerwami cały dzień padało. Zobaczyłyśmy Buckingham Palace,  London Eye, Big Bena, Trafalgar Square oraz Tower Bridge. Miałyśmy szczęście ponieważ trafiłyśmy na moment, w którym most się podnosił, żeby statek mógł pod nim przepłynąć.

Tego dnia poruszałyśmy się głównie na piechotę,więc czuć było zmęczenie nóg po takim spacerze. Co by nie mówić, zmeczyłyśmy się, ponieważ z hotelu wyszłyśmy ok. południa a wróciłyśmy ok. 23. W Londynie jest kilka linii metra. Jednak zarówno te linie jak i stacje są opowiednio oznaczone, więc raczej trudno się tam zgubić.

W piątek nie miałyśmy już tyle siły, więc ograniczyłyśmy się do zwiedzania National History Museum.

W sobotę natomiast przeszłyśmy się po Piccadilly Circus i Soho. Weszłyśmy do British Museum, gdzie duże wrażenie zrobiły na mnie mumie egipskie, oraz do Harrods.




W niedzielę miałyśmy samolot powrotny o godzinie 17.25, więc dużo czasu na zwiedzanie nie zostało. Pogoda była tego dnia fantastyczna. Ponownie poszłyśmy zobaczyć Big Bena.
Odprawa na samolot w Londynie znacznie różniła się od tej w Warszawie. Przejrzano cały bagaż, wszystkie płyny musiały być wyjęte i umieszczone w przezroczystej zamykanej torebce foliowej. Sprawdzano nas też wykrywaczem metalu. W Warszawie wylądowałyśmy 25 minut przed czasem. Czas lądowania podają chyba na wyrost, żeby móc później szczycić się niewielką ilością spóźnień.
 
Muszę powiedzieć, że jestem zachwycona naszą wycieczką. Ludzie, których poznałyśmy oraz ci, których mijałyśmy na ulicy byli bardzo otwarci, weseli, uśmiechnięci, nigdzie się nie spieszyli. Bardzo mi się to spodobało. Zupełnie inne nastawienie do życia niż u nas w Polsce. Jestem pewna, że chcę tam wrócić. Szkoda, że nasza wycieczka nie trwała dłużej, ponieważ tak naprawdę nie miałyśmy zbyt duzo czasu na zwiedzenie tego pięknego miasta i wszystkich jego wspaniałych zakamarków. Polecam Londyn każdemu, kto lubie połączenie tradycji z nowoczesnością oraz chciałby przeżyć fantastyczna przygodę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Blanx White Shock

Kalendarz adwentowy Makeup Revolution - podsumowanie

Recenzja - Vichy Liftactiv Collagen Specialist