Miesięcznik, czyli podsumowanie lutego 2020

Hejka! Jak Wam minął luty? Byliście raczej zarobieni czy może mieliście trochę czasu dla siebie? U mnie tak mniej więcej pół na pół, chociaż pewnie przewaga zarobienia mogła być zauważalna. Ale jako że luty już się zakończył to czas ten miesiąc trochę podsumować. Pod względem kosmetycznym trochę się u mnie działo. A co? Zaraz się dowiecie. 

1. Testowanie nowych kosmetyków. 
W lutym udało mi się dostać do akcji testowania kilku nowych kosmetyków, tzn. takich, których w znacznej większości jeszcze nie ma na polskim rynku. Tym razem testowałam żel probiotyczny do mycia twarzy Naturativ, maskę enzymatyczną z dynią Benjamin Knight Fuchs R. Ph Truth Treatment Systems oraz Eko-sorbet piankę malinową do mycia twarzy i serum kojąco-nawilżające również o zapachu malinowym (niestety nie wiem jakiej to firmy, ale mam pewne podejrzenie, że może chodzić o Bielendę). 
Kosmetyki te sprawdzały się całkiem nieźle. Nie mam im nic do zarzucenia. Jedynie maska enzymatyczna bardzo podrażniła moja twarz, która podczas aplikacji piekła niemiłosiernie, a zaczerwienienie utrzymywało się jeszcze jakiś czas po zmyciu jej, ale buzia była przynajmniej dokładnie oczyszczona. A kojące serum z maliną pomogło mi zmniejszyło dyskomfort. 

2. Pomiar poziomu nawilżenia skóry
Podczas odbierania kosmetyków do testowania - tych eko-sorbetów - wzięłam też udział w pomiarze poziomu nawilżenia skóry. To był mój kolejny pomiar w życiu. Kiedyś podczas Targów Kosmetycznych Ekocuda również miałam mierzony poziom nawilżenia skóry i wtedy bylam nieco przerażona wynikami. Wówczas poziom nawilżenia moich policzków wynosił 11% i było to głębokie odwodnienie. Minimalny poziom nawilżenia to 30%, a taki optymalny to min. 36%, więc jak widzicie, dużo mi brakowało. Po kilkunastu miesiącach udało mi się chyba wyjść na prostą, bo podczas tego pomiaru wyszło, że moje policzki są bardzo dobrze nawilżone - 51%, czyli różnica jest kolosalna. Będę oczywiście to dalej kontrolować.

3. Zakupy kosmetyczne i miesięczne zużycie
W lutym zrobiłam bardzo niewielkie zakupy. Jedynie kilka żeli pod prysznic (bo one idą u mnie w ilościach hurtowych, więc takie zapasy muszę mieć) oraz mydeł. Więc nie zaszalałam. Natomiast w kwestii minimalizowania zapasów to było całkiem nieźle - zużyłam bowiem 34 pełnowymiarowe kosmetyki, miniaturki i próbki. Jest to mniejsza ilość niż w poprzednim miesiącu, ale i tak jest super, wg mnie.



A jak u Was wyglądał luty? Co Wam się udało osiągnąć? 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Blanx White Shock

Włoskie kosmetyki marki Mulac

Kalendarz adwentowy Makeup Revolution - podsumowanie