Recenzja - Body Club oczyszczająca maska do twarzy tea tree

Hej! Jak wspominałam w jednym z wcześniejszych postów, piszę recenzję maski oczyszczającej w 3 krokach z Biedronki. Będąc przypadkiem w tym sklepie, przechadzałam się między półkami z różnymi kosmetykami. W sumie nic nadzwyczajnego... Jednak, gdy podeszłam do kasy, moją uwagę przykuła właśnie ta maska. Były różne rodzaje do różnego rodzaju cery. Każda z nich kosztowała ok. 3 zł, szkoda więc było jej nie wziąć na wypróbowanie. 
Jest to koreańska receptura (co można zauważyć na zdjęciu pięknej skośnookiej pani na opakowaniu). Maska, jak wspomniałam, jest w trzech krokach. Pierwszy to delikatna pianka do mycia twarzy. Niewielka ilość spokojnie wystarcza na dokładne przemycie twarzy. Drugim krokiem jest nałożenie na twarz skoncentrowanego serum. Dopiero w trzecim kroku nakładamy maskę. 
Zapach nie zachęca do stosowania. Może nie jest jakiś bardzo przykry, ale ładny też nie.
Maski wraz z pianką i serum znajduje się w jednym opakowaniu podzielonym na trzy części. Całość waży 25 g.



Krok 1 - delikatna pianka oczyszczająca skórę twarzy.
Krok 2 - skoncentrowane serum wspomagające działanie maski
Krok 3 - nałożenie maski na twarz. Maseczka zrobiona jest z miękkiego, delikatnego i nasączonego materiału. Wycięte są dziurki na oczy, nos i usta. Jak dla mnie była troszkę za duża, więc musiałam się nieco namęczyć, żeby dobrze ją przyklepać do twarzy. Zresztą jak widać na zdjęciu, w niektórych miejscach się odklejała, a w innych nawet nie dotykała do skóry.
Maskę trzymamy na twarzy ok 15-20 min. Następnie ją zdejmujemy a pozostałość wklepujemy delikatnie w skórę. 
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się jakichś spektakularnych efektów. Mogę przyznać, że twarz faktycznie wyglądała na oczyszczoną, tylko nie wiem, czy nie było to wyłącznie za sprawą tej pianki z pierwszego kroku ;)
Podobno najlepsze rezultaty osiąga się stosując tę maskę 2-3 razy w tygodniu. Być może... Ja jednak się o tym nie przekonam, ponieważ raczej nie kupię jej po raz kolejny. Cena jest przystępna owszem, ale cały zabieg trwa tyle czasu i jest tak pracochłonny, że wolę zwyczajnie umyć twarz żelem do mycia i następnie przemyć ją płatkiem zwilżonym tonikiem, niż bawić się w salon kosmetyczny. Nie jest to produkt, który bym odradzała, absolutnie, ale jakoś specjalnie zachęcać do zakupu też nie będę.

A Wy stosowałyście takie maski? Jakie są Wasze opinie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Blanx White Shock

Kalendarz adwentowy Makeup Revolution - podsumowanie

Recenzja - Vichy Liftactiv Collagen Specialist