Jak to robią Koreanki, czyli "Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji" Charlotte Cho

Hej! W związku z tym, że przebywam na urlopie rodzicielskim, można powiedzieć, że przez 95% czasu przebywam w domu. Oczywiście nie mam tego luksusu, że cały ten czas mogę poświęcić sobie, wręcz przeciwnie - dla siebie mam ok pół godziny dziennie, resztę czasu bowiem poświęcam mojej córeczce. Jednak sama kwestia przebywania w domu, tj. nie chodzenia codziennie do pracy, sprawiła, że nieco inaczej zaczęłam patrzeć na pielęgnację. Robiąc któregoś razu, chyba jakoś w okolicy świąt bożego narodzenia, nieduże porządki w szafce łazienkowej znalazłam spory zapas różnego rodzaju maseczek do twarzy - w płachcie, w tubie, w saszetkach. Oczywiście skoro je kupiłam, to przydałoby się je zużyć, więc powoli zaczęłam schodzić ze swoich zapasów. Zachęcona efektami, zaczęłam kupować kolejne, w tym zestaw Beauty Week od Marion, o którym możecie przeczytać TUTAJ. Z uwagi na fakt, że te maseczki bardzo mi odpowiadały i byłam zadowolona z ich rezultatów, przypomniałam sobie o czymś, co zwie się "pielęgnacją koreańską". 

Jeszcze kilka lat temu, gdy był wielki boom na książkę, o której chcę Wam opowiedzieć, aż tak nie zwracałam uwagi na swoją pielęgnację. Oczywiście zmywałam co wieczór makijaż, myłam twarz i nakładałam krem (zresztą o moich rytuałach pielęgnacyjnych, które wcześniej stosowałam możecie przeczytać TUTAJ i TUTAJ a także TU), ale nie przykładałam do tego aż takiej wagi. W zasadzie nigdy nie miałam jakichś poważnych problemów z moją cerą, co prawda mam ją mieszaną, ale zawsze udawało mi się unikać większych niedoskonałości, więc nie uważałam, że można coś więcej w tym temacie robić.

Ale wracając do sedna, postanowiłam jednak zakupić książkę Charlotte Cho "Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji" i sprawdzić o co było takie halo przez ten cały czas. I muszę Wam powiedzieć, że się zakochałam i to od pierwszego wejrzenia i mam nadzieję, że z wzajemnością. Otóż pokochałam to, o czym autorka napisała w 11 rozdziałam, a właściwie w 10, ponieważ ostatni rozdział nieco się różno od pozostałych, ale o tym za chwilę. Po przeczytaniu tej książki postanowiłam trochę poeksperymentować i stworzyć swój własny rytuał pielęgnacyjny zgodny z zasadami koreańskiej pielęgnacji. Już niedługo na ten temat będzie oddzielny post.

O czym zatem jest ta książka. Autorka pierwszy rozdział poświęciła na opisanie siebie i swojej metamorfozy z nieprzejmującej się pielęgnacją Amerykanki do mającej bzika na jej punkcie Koreanki (jest Amerykanką koreańskiego pochodzenia i miała możliwość mieszkać w obydwu krajach) , w kolejnych 6 rozdziałach zapoznaje nas z poszczególnymi etapami pielęgnacji. Rozdział 8 zawiera wskazówki, jak dobrać najlesze dla danej cery kosmetyki; 9 jest poświęcony tzw. "make-up no make-up". W rozdziale 10 możemy przeczytać o innych czynnikach wpływających na kondycję naszej skóry, a więc o jedzeniu, używkach i stresie oraz jak tego unikać. Ostatni rodział jest poświęcony Seulowi. Jeśli więc ktoś chciałby się wybrać tam na zakupy, jest to swego rodzaju przewodnik po najlepszych wg autorki knajpach, sklepach i salonach urodowych w tym mieście. 

Książka jest napisana łatwym, przyjemnym do czytania językiem. Ilustrowana jest śmiesznymi obrazkami, które ułatwiają przyswojenie zawartych w elementarzu informacji. Autorka podaje również różne przykłady kosmetyków, których sama używa oraz listę sklepów internetowych, gdzie można je nabyć. Na szczęście dla nas kosmetyki koreańskie są już dostępne w wielu drogeriach stacjonarnych i internetowych, więc nie powinniście mieć problemów z ich zakupem. Nie ulega  jednak wątpliwości fakt, że kosmetyki te są nadal dosyć drogie, zatem problemem może być nie ich dostępność a właśnie cena. Można jednak wypracować własny rytuał pielęgnacyjny oparty na zasadach wypunktowanych w książce, ale przy użyciu tańszych kosmetyków.

No dobra, ale jakie w końcu są te zasady? Jest ich 10. Są to elementy pielęgnacji, które warto zastosować, aczkolwiek nie wszystkie muszą być stosowane codziennie. 
1. Demakijaż - zawsze pamiętajmy o zmyciu makijażu, nawet po ciężkim i męczącym dniu. Resztki makijażu zalegające na naszej twarzy to szybsze starzenie się naszej skóry i większe prawdopodobieństwo pojawienia się niechcianych niedoskonałości.
2. Oczyszczanie - aby skóra była dobrze oczyszczona po całym dniu z makijażu i innych czynników, takich jak kurz i martwy naskórek, warto ją dokładnie oczyścić. Zalecane jest tu dwuetapowe oczyszczanie - po raz pierwszy olejkiem myjącym (nawet jeśli masz cerę tłustą lub mieszaną nie pomijaj tego kroku - olejek świetnie rozpuszcza makijaż i wszelki brud) a następnie preparatem na bazie wody - może to być żel lub pianka.
3. Peeling - złuszczenie martwego naskórka jest również bardzo ważne. Mamy wówczas pewność, że nasza cera jest dużo lepiej i głębiej oczyszczona.
4. Tonik - następnie twarz przemywamy tonikiem, który koi i łągodzi a także przywraca właściwe pH naszej skórze oraz nawilża.
5. Esencja - jej zadaniem jest zregenerowanie i odżywienie naszej cery. 
6. Ampułki (koncentraty, serum) - są to bardzo skoncentrowane kosmetyki, które jeszcze lepiej niż kremy nawilżają i odżywiają skórę, działają zatem szybciej i lepiej.
7. Maseczka, najlepiej w płachcie, ponieważ po zdjęciu takiej maseczki resztę esencji, która pozostaje na twarzy należy wklepać w skórę, czyli kolejne składniki odżywcze aktywnie wchłaniają się w naszą cerę. Nie stoi też na przeszkodzie używanie tradycyjnych maseczek czy też tych peel off, wszystko bowiem zależy od tego, na jakim efekcie ostatecznym nam zależy. Ja stosuję wszystkie wymienione wyżej rodzaje maseczek. Warto od czasu do czasu, np. raz w tygodniu nałożyć na twarz maseczkę na noc i pozostawić ją do wchłonięcia. Wiele marek obecnie ma takie maseczki w swojej ofercie.



8. Krem pod oczy - skóra pod oczami jest o wiele cieńsza i delikatniejsza niż na pozostałej części twarzy. Ważne zatem, aby dbać o nią w nieco inny sposób. Kremy pod oczy i na powieki mają bardziej odżywczy skład i pomagają nam lepiej zadbać o te okolice.
9. Nawilżenie - stosujemy nawilżający krem na całą twarz.
10. Ochrona przed słońcem - aby zachować młodość skóry na buzi, należy pamiętać, jak szkodliwe jest promieniowanie słoneczne. Podczas ekspozycji na światło słoneczne nasza skóra się starzeje a do tego możemy nabawić się raka skóry. Dlatego też zalecane jest stosowanie kremów z jak najwyższymi filtrami nawet przy krótkotrwałym przebywaniu na słońcu. Opalanie się zarówno na słońcu jak i w solarium jest dla Koreańczyków czymś niewłaściwym, więc tego unikają. W kulturze zachodniej, opalenizna jest bardzo ceniona i ludzie nadal podziwiają pięknie opalone ciała. Jednak wystarczy przyjrzeć się np. Włochom i ich pomarszczonym ciałom, żeby się przekonać o tym, że opalanie nie jest dla nas dobre.    

Po przeczytaniu książki rozejrzałam się trochę po swojej toaletce i sprawdziłam, które kosmetyki już posiadam, a jakich mi brakuje i muszę dokupić, by w pełni korzystać z doświadczeń Koreanek i stosowanych przez nich zasad. Okazało się, że w zasadzie wszystko mam - poza olejkiem do mycia twarzy i serum. Ale o tym, czego ja używam i jakie zmiany w swojej pielęgnacji ostatnio wprowadziłam dowiecie się w kolejnym poście.

A czy Wy miałyście okazję przeczytać tę książkę? Zachęciła Was do zmiany swoich pielęgnacyjnych przyzwyczajeń? A może już od dawna stosujecie koreańskie zasady pielęgnacji? Macie może jakieś spostrzeżenia w tej kwestii? Podzielcie się w komentarzach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Blanx White Shock

Kalendarz adwentowy Makeup Revolution - podsumowanie

Recenzja - Vichy Liftactiv Collagen Specialist